Wspomnienia ocal od zapomnienia

Mój bukiet ślubny był cały z róż, czyli z kwiatów, których właściwie … nie znoszę. Moje ulubione to tulipany, jednak w środku lipca gdy brałam ślub, byłoby o nie trudno.

Ale to nic. Mój bukiet był jedyny w swoim rodzaju, bo robiła go moja koleżanka z liceum. Asia nie jest, a przynajmniej 15 lat temu, gdy brałam ślub, nie była profesjonalną kwiaciarką. Skończyła po prostu kurs florystyczny. Ale bukiet był na swój sposób piękny, a przede wszystkim był dla mnie symbolem tego, że wszystko w tym ślubie było takie: nasze.

Gdy się pobieraliśmy po trzecim roku studiów, byliśmy totalnie biednymi studentami na utrzymaniu rodziców. No dobrze, mój mąż pracował na uczelni, zarabiając paręset złotych. Ale naprawdę byliśmy biedni. I bardzo się kochaliśmy, więc nie chcieliśmy czekać ze ślubem na lepsze czasy, które może nigdy nie nadejdą.

Nie chcieliśmy też, narażać naszych rodziców na nadmierne wydatki związane z uroczystością. Więc tak samo jak budujesz dom: możesz zlecić go w całości komuś i za duże pieniądze spodziewać się szybkich efektów, albo budować własnymi siłami po gospodarsku- wyjdzie jak wyjdzie, pewnie nie ustrzeżesz się błędów, ale na pewno będzie taniej.

No i my zrobiliśmy taki ślub po gospodarsku, czyli wszystko sami. Nie mieliśmy dużego wesela, tylko obiad dla najbliższej rodziny, a potem imprezę dla przyjaciół w klubie osiedlowym.

Na tą imprezę zresztą sami gotowaliśmy przez cały tydzień przed, bo kochamy gotować. Bogracze, sałatki, jakieś zapiekanki…

Jechaliśmy polonezem naszego świadka, do którego przyjaciele przywiązali nam puszki po coli (jak w filmach!).

Znajomi, którzy przyjechali na ślub, spali pokotem w naszym wynajmowanym mieszkaniu i mieszkaniu cioci.

Moja sukienka kupiona w małym salonie ślubnym w Raciborzu kosztowała 800zł i była chyba najdroższym wydatkiem. Może z wyjątkiem obrączek i „apartamentem” na noc poślubną, który wynajęliśmy sobie super ekskluzif we wrocławskiej „Villi Caprice”. Byliśmy chyba pierwszymi gośćmi, bo materac w łóżku był za krótki i nie zdążyli jeszcze kupić pościeli… długa historia i śmiejemy się z niej do dzisiaj;)

Dlatego bukiet ślubny, do którego kwiaty kupowaliśmy sami dzień wcześniej o 6 rano na giełdzie kwiatowej, a który zrobiła dla nas moja koleżanka Asia, jest dla mnie pewnym symbolem. Tego, że ten dzień był taki skromny jak na dzisiejsze standardy, ale taki bardzo nasz. I też tego, jak wiele osób się w niego zaangażowało. To było prawdziwe święto, a balony na imprezę po ślubie dmuchało chyba pół mojego ogólniaka 😉

Ostatnio trafiłam w sieci na zupełnie nową usługę wykonywania przezroczystych dekoracji z bukietów ślubnych zatapianych w czymś w rodzaju przezroczystej żywicy. Kwiaty wyglądały naprawdę bardzo naturalnie, choć pytanie o to, co potem z taką pamiątką zrobić i czy faktycznie jest dla mnie na tyle estetyczna, że, chciałabym to potem mieć postawione na regale, każda z nas musi zadać sobie sama;)

Ja chyba zwróciłabym uwagę przede wszystkim na wartość sentymentalną, którą niesie ze sobą taka pamiątka. Nie musi być estetyczna, nie muszę chcieć jej pokazywać, chcę ją po prostu mieć.

Myślę, że podobną rolę dla naszych wspomnień spełniają albumy i kroniki rodzinne. Ich główną funkcją jest ochrona naszych wspomnień. Tego, co dla nas ważne, sentymentów, kruchej pamięci tych dni. Osób, z którymi wtedy byliśmy, emocji, które wtedy nam towarzyszyły, naszych motywacji i planów z tamtego dnia.

I w sumie nie ważne jak ta kronika będzie wyglądała. Czy zrobisz ją profesjonalnie, czy zamówisz oprawioną w skórę, czy po prostu będziesz to pisała w zeszycie. Ale pisz! Zbieraj, wklejaj, zachowuj, fotografuj.

A jeśli czujesz, że chcesz się za to zabrać, ale potrzebujesz pomocy, to mam dla Ciebie zestaw narzędzi, które Cię w tym wesprą:

  1. Po pierwsze zaglądaj tu na bloga. W przyszłym tygodniu napiszę Ci parę słów więcej o tym, jak i gdzie szukać, żeby skutecznie zgłębić historie swojej rodziny.
  2. Pracuję już, a właściwie kończę mały, zaledwie godzinny kursik, żeby pokazać Ci, jak taki mały albumik rodzinny możesz przygotować w domu z tego, co masz pod ręką. Efekt Cię z pewnością zachwyci, a przy okazji rozruszasz swoje palce i poćwiczysz kreatywność i zobaczysz, że to wcale nie jest trudne, że Ty też możesz!
  3. Kurs będzie zupełnie za darmo- wystarczy, że dasz mi znać, że chcesz dołączyć, a wyślę Ci link do jego obejrzenia.

EDIT: Tutaj jest link do zapisu na darmowy dostęp do tego kursu: https://wyzwanie.heartmademoments.com/kurs_mini_album_rodzinny

4. Za dwa tygodnie chcę także ruszyć z wyzwaniem, które potrwa parę dni, a będzie dotyczyło stricte naszego ogarniania historii rodziny. Będzie fajnie i bardzo mobilizująco, bo wszystkie kroki przejdziemy razem.

5. A jak już Cię totalnie wciągnie i będziesz chciała wejść na poziom profi, to pokażę Ci jak zrobić wypaśną „Historię rodzinną”, czyli ekstra kronikę dla Twojej rodziny.

To w najbliższej przyszłości mam zaplanowane, a dziś, w dzień babci, jest dobry dzień dla Ciebie, żeby zrobić sobie postanowienie.

Tak, zrobimy to!

Posted by